Wieczne pożegnanie

Wiatr zawiał silniej i zniszczył wspomnienia
Ale tylko na krótką jak życie chwilę
Po to, by na nowo przypomnieć
Jak wygląda tęsknota za czymś, co nieosiągalne

Idąc wzdłuż zbocza myślała, jak wspomnienia
Potrafią skrzyżować się z cierpieniem i szczęściem
Jednocześnie
Na wiele sposobów

Znów powiew, silny jak plan, który chce zrealizować
Jego oczy, z których głębią mogła równać się tylko
Głębia morza, którą tak podziwiała kątem swoich
A jednak wciąż jego – na zawsze?

To urwisko, które tak przypomina sposób, w jaki odszedł
Tak nagle, tak bez pożegnania, tak haratając wnętrze
Spacer wzdłuż zbocza – czy może być lepsze wyjście,
By na wieki wiatr wiał tylko dla nich?

W rytm bicia ich serc
Nadążając za wzajemnym pożądaniem
Trzymając kroku ich krokom
Rozwiewając to, co złe?

A potem znów się z nim żegna
Wiatr słabnie
Jak ona
Jak jej plan
Co wieczór